Zakaz palenia w miejscach publicznych wchodzi w życie. Właściciele restauracji, pubów, lokali gastronomicznych mają jeszcze tylko miesiąc na przygotowanie specjalnych sal dla palaczy.
Później każdy, kto będzie chciał zapalić papierosa będzie mógł to zrobić tylko na ulicy, bo tzw. miejsca publiczne – będą wolne od tytoniowego dymu, chyba, że w specjalnie wydzielonych pomieszczeniach.
Złamanie zakazu może kosztować palacza nawet 500 złotych mandatu. Tymczasem restauratorzy głowią się, gdzie upchnąć palącą część klienteli. To ograniczanie wolności – mówią palacze. Dla większości z nich papieros w pubie, czy nocnym lokalu to nieodłączny element dobrej zabawy.
Właściciele lokali już szykują osobne strefy dla palaczy. Ale jeśli lokal ma tylko jedno pomieszczenie, w całości musi być ono przeznaczone dla niepalących. Zdaniem wielu restauratorów zakaz jest absurdalny.
Od połowy listopada całkowity zakaz palenia obejmie także:
1) szpitale i placówki medyczne
2) szkoły
3) obiekty kulturalne i użytku publicznego
4) środki transportu i przystanki komunikacji publicznej
5) obiekty sportowe
6) place zabaw
Przestrzegania zakazu mają pilnować kontrolerzy SANEPID-u. Czy będą skuteczni? Właściciele i zarządcy lokali zgodnie przyznają, że przestrzeganie prawa będzie sporym wyzwaniem.
Według danych resortu zdrowia w Polsce codziennie pali prawie 9 milionów osób. Czyli co trzeci mężczyzna i co piąta kobieta. Nowe przepisy może nie zmniejszą grona palaczy, ale powinny zmienić ich przyzwyczajenia. Chyba że nałóg okaże się silniejszy niż strach przed srogim mandatem.
Źródło: www.kat.tvp.pl
„Informacje z regionu TV Katowice”