Hodowcy ryb toną w problemach i biją na alarm: na tegoroczną Wigilię będzie 30, a może nawet o 40 proc. ryb mniej niż rok temu, a za ich kilogram będziemy musieli słono zapłacić – nawet 15 złotych.
To niektórym amatorom karpi może skutecznie zepsuć smak wigilijnej kolacji. W najtrudniejszej sytuacji są hodowcy ryb z terenów popowodziowych – straty liczą w milionach. To był dla nich naprawdę ciężki rok. Tak jak dla tych, którzy je hodują. Późna wiosna, niskie temperatury, a przede wszystkim majowa powódź zrobiły swoje.
Zdaniem prezesa Śląskiej Izby Rolniczej problemy zaczęły się już wcześniej. Zimą była duża okrywa śnieżna, częściowo wystąpiła przyducha, były problemy z kroczkiem, i narybkiem tzn. z małymi rybkami, którymi się obsadza stawy na wiosnę. Ceny karpia poszły w górę. W grudniu ubiegłego roku kilogram tej ryby można było kupić już za 8 czy 9 złotych. W tym roku kosztuje od 12 do nawet 15 złotych.
Mniejszy czy większy ważne żeby był. Hodowcy o tym trudnym roku chcą już zapomnieć, myślą o tym, by w nowym roku ryby znów brały, a nie zabrała ich wielka woda.
