Fot. arc
Postępowanie w mikołowskiej prokuraturze jest efektem zainteresowania się sprawą budowy gminnej sieci kanalizacyjnej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. W październiku 2010 r. Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy CBA powiedział „Echu”, że biuro otrzymało materiały sygnalizujące nieprawidłowości przy budowie kanalizacji. Nie ujawnił szczegółów. Wiadomo było jedynie, że CBA sprawdzało, czy gmina Mikołów nie zawarła tajnego porozumienia z kilkoma producentami materiałów potrzebnych do realizacji inwestycji. Takie działanie miało powodować monopolizowanie rynku dostaw. Po przeanalizowaniu materiałów, CBA przekazało je prokuraturze. Postępowanie przygotowawcze trwa od jesieni. Jeśli będzie dalsze śledztwo, to niewykluczone, że – ze względu na zachowanie jego obiektywności – poprowadzi je inna prokuratura.
Przypomnijmy, że „Echo” jako pierwsze, 7 lipca 2010 r. pisało o skandalu towarzyszącym największej inwestycji w historii Mikołowa, wartej 500 mln zł. Ustaliliśmy wtedy, że co najmniej 13 firm – wykonawców robót, podwykonawców i producentów urządzeń kanalizacyjnych skarży się, że inwestor – gminna spółka ZIM – stosuje praktyki monopolistyczne. Polegać one miały na dobraniu specyfikacji przetargowej w taki sposób, że w praktyce studnie i rury na place budów mogły dostarczać pojedyncze firmy w Polsce.
Przedsięwzięcie zatytułowane „Zapewnienie prawidłowej gospodarki wodno-ściekowej Mikołowa” realizowane jest przez Zakład Inżynierii Miejskiej w dzielnicach Gniotek, Goj, Kamionka, Nowy Świat i Reta oraz w sołectwach Borowa Wieś, Bujaków, Mokre, Paniowy i Śmiłowice. Powstanie ok. 143 km sieci kanalizacji sanitarnej i ok. 29 km kanalizacji deszczowej. Prawie 30 km istniejącej sieci wodociągowej zostanie zmodernizowane. 85 proc. kosztów zadania, czyli 425 mln zł pokryje Unia Europejska. 75 mln zł wyłoży miasto.
Prezesi niektórych firm, które wygrały przetargi na budowę kanalizacji stwierdzali, że specyfikacja istotnych warunków zamówienia odnośnie parametrów technicznych studni kanalizacyjnych została tak napisana przez ZIM, że tylko jeden producent w kraju spełnia jej kryteria (chodzi o firmę Inpro Polycrete Licencja Meyer z Chorzowa). Wybrano studnie polimerobetonowe. Oprócz parametrów fizyko-chemicznych i wytrzymałościowych, ZIM żądał aprobat dla tego produktu od Instytutu Budowy Dróg i Mostów, Centralnego Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Techniki Instalacyjnej „Instal” i Głównego Instytutu Górnictwa (dopuszczenie na terenach objętych szkodami górniczymi).
Według protestujących opis przedmiotu zamówienia w specyfikacji uniemożliwił uczciwą konkurencję dostaw. Ponadto okazało się, że ów jedyny dostawca studni jest niewydolny zarówno czasowo, jak i technicznie. Studnie trafiały na place budów z dużym opóźnieniem. Także w przypadku rur kamionkowych dostarczała je jedna firma. Prezes jednej z firm wskazywał, że monopol powodował śrubowanie cen za materiały.
Mariusz Koprek, prezes firmy Klima-Test wskazywał na pewien paradoks. – Rury, które chcieliśmy zastosować mają wszelkie wymagane prawem certyfikaty i dopuszczenia, poza żądaną przez ZIM aprobatą Instytutu Budowy Dróg i Mostów. Problem polega jednak na tym, że aprobaty IBDiM nie nadaje się produktom, które spełniają wymogi Polskiej Normy. Po prostu Polska Norma jest dokumentem nadrzędnym wobec aprobaty IBDiM. Aprobata ta jest udzielana jest jedynie produktom, którym nie ustanowiono Polskiej Normy wyrobu. Tak więc zapis specyfikacji w praktyce uniemożliwia użycie materiałów konkurencyjnych firm. Paradoks polega na tym, że odrzucając innych producentów, ZIM jednocześnie wykazuje daleko posuniętą elastyczność wobec firmy dostarczającej studnie polimerobetonowe. Nie posiada ona bowiem aprobaty IBDiM – mówi M. Koprek.
W lipcu 2010 r. Adam Putkowski, wiceburmistrz Mikołowa oraz wiceprezes ZIM-u zapewniał „Echo”, że dostawca studni ma wszystkie wymagane w specyfikacji aprobaty, w tym IBDiM. Dotarliśmy jednak do dokumentów, z których wynika, iż firma ta nie posiada aprobaty IBDiM. Wtedy wiceburmistrz poinformował nas, że już od stycznia 2010 r. wprowadzono Polską Normę na studnie polimerobetonowe i nie trzeba uzyskiwać dla nich aprobaty IBDiM. Dlaczego więc ZIM nie dopuszczał na budowę innych producentów studni, wymagając od nich aprobaty IBDiM? Tym bardziej, że monopolista nie wyrabiał się z dostawami?
Ostatecznie, z powodu braku możliwości współpracy z miastem i niemożności zrealizowania budowy odcinków sieci w terminie (gmina ich nie przedłużyła, chociaż studnie nie docierały na czas i naliczała kary umowne), pięć firm zeszło z placu budów.
W rozmowie z „Echem”, w październiku 2010 r., wiceburmistrz Putkowski stwierdził, że o rzekomych nieprawidłowościach CBA poinformowały firmy, które zerwały współpracę z ZIM-em. W takim przypadku biuro musi podjąć jakieś działania. O ich wynik wiceburmistrz jest spokojny. Pozostałe firmy realizują inwestycję.